ROZDZIAŁ 11
Cały następny dzień poświęciłam nauce. Zaklęć, oczywiście. Znałam już wszystkie.
Azzo Venta - zaklęcie przywołujące ogień.
Aqua Venta - nie trudno zgadnąć, że chodzi o wodę.
Viera Manta - zamienianie człowieka w kamień. Oczywiście nie dosłownie. Chodziło w tym o to, że osoba nie mogła się poruszać, nie wiedziałam tylko na jak długo.
Risso Gone - zaklęcie czyniące niewidzialnym. Testowałam je już. Nastraszyłam Sama, który o mało się nie zsiusiał ze strachu. Zabawny widok.
Anima - Trudno wyjaśnić to zaklęcie. Hmm... Może ujmę to inaczej. Każdy czarodziej i czarownica ma swoje zwierzę. Nie jest ono wielkie, ale potrafi zmieniać kształt i używać magii. Moje zwierzę to miniaturowa wersja lwa. Przeczytałam również, że moje zwierzę gotowe jest mnie bornic, nawet za cenę życia. Trochę mnie to zmartwiło, ale i tak nie miałam zamiaru przywoływać mojego lwa, gdy nie będzie to konieczne. Moje zwierzę ma na imię Peter, po moim ojcu. Peter umie mówić. Nie każde magiczne zwierzę to potrafi, ale mi akurat trafił się gadający lew.
Daca Brava - Ohydne zaklęcie wywołujące koszmarne wizje. Tego nie chciałam testować.
I to wszystkie zaklęcia. Było ich łącznie jedenaście. Teraz musiałam je opanować, to znaczy na pewno nie chciałam uczyć się zaklęcia uśmiercającego czy wywołującego straszne wizje, ale reszty musiałam nauczyć się na pamięć, a potem wykorzystać je w praktyce.
Wieczorem wyszłam z domu, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. W przenośni oczywiście. Tutaj, w Newamon, nie było czegoś takiego jak świeże powietrze. Nie było drzew, ani kwiatów. Tata opowiadał mi kiedyś, że bardzo dawno temu, na świecie było kompletnie inaczej. Była roślinność, zwierzęta biegały po łąkach i lasach, a ludzie żyli w ciągłym pośpiechu. Dzieci chodziły do szkoły, dorośli do pracy. Istniało kilka kontynentów, a każdy był ogromny, tysiąc, a może nawet milion razy większy od Newamon. Zastanawiałam się, jakby się nam żyło gdyby przywódcą był ktoś inny niż Amon.
Wtedy ścięło mnie z nóg. Imię 'Amon' odbijało się szeptem w mojej głowie. Przede mną znów pojawiło się coś, na kształt projekcji. Była tam moja prababcia, która patrzyła na mnie zatroskana. Wyglądała na, góra, dwadzieścia pięć lat. Podniosłam się z błota i zbliżyłam się do mojej prababci. Zmarszczyłam brwi.
- Jessie? - szepnęłam. Ona przytaknęła.
- Witaj Avri - przywitała się. Miała bardzo ciepły głos, taki który mówił 'jesteś kimś wyjątkowym', a nie 'jestem czarownicą, podejdź a cię zabiję'.
- Czemu się pojawiłaś? - spytałam.
- Chciałam ci wyjaśnić, dlaczego się urodziłaś - odparła. Nie wiedziałam jak wyglądała wtedy moja twarz, ale czułam, że trochę zbladłam.
- A czy powiesz mi też, z czym mam walczyć?
- Oczywiście - powiedziała spokojnym głosem. - Jak już zapewne wiesz, kobiety w naszej rodzinie, nie są... Normalne - miałam ochotę się zaśmiać, ale tylko przytaknęłam. - Twoja pierwsza wizja dotyczyła wojny magów na początku osiemnastego wieku. Byłam wtedy dowódcą czarownic - w lewym rogu pojawił się fragment rzeczonej wojny. Tylko, że teraz widziałam wszystko jakby z boku. - Wojna rozpętała się przez maga, który uważał, że moc czarodziejska, należy się tylko i wyłącznie mężczyzną. Czarownice uznały to za absurd. Czarodzieje uznali, że o naszych racjach zdecyduje wojna. Po wielu rozmowach i sporach czarownice zgodziły się. Tamtego dnia, zginęłam z rąk tego samego czarodzieja, który rozpętał to piekło. Nazywał się Noma Clin. Ostatecznie nikt nie wygrał wojny, a każdy poniósł olbrzymie straty. Noma poprzysiągł, że wróci i zniszczy każdą czarownicę, a nawet czarodzieja, który stanie mu na drodze, do chwały i potęgi.
- Dobrze, ale co to ma wspólnego za mną? - spytałam. Historia Jessie, była na prawdę ciekawa, ale nie byłam cierpliwą osobą.
- Noma wrócił i to już dawno temu, lecz dopiero teraz odzyskał całą swoją moc - wyjaśniła. Otworzyłam oczy ze zdumienia.
- Jak to wrócił? Przecież z tego co powiedziałaś wynika, że on może mieć pięćset lat! - krzyknęłam.
- Noma nie jest nieśmiertelny. Żeby utrzymać się przy życiu i nie starzeć się, wysysa duszę - oznajmiła Jessie. Szeroko otworzyłam buzię. Wysysa duszę? Co za chory człowiek!
- Ale... Ja nie znam nikogo o tym imieniu. Jak go znajdę? - zapytałam. Jessie pokazała mi jego zdjęcie. Kurczę, skąd ja go znałam?
- Dziś znany jest pod imieniem Amon Sky. Ale częściej mówi się do niego król Amon. - I wszystko stało się jasne. Czyli jednak te wszystkie plotki, to była prawda! No oczywiście, ktoś pominął fakt, że Amon jest czarodziejem i psycholem w jednym. Wciąż pojawiał się jednak problem.
- Jak mam się przedostać do jego pałacu, tak, by nikt niczego nie podejrzewał? Czy król wie, że się urodziłam? Co mam zrobić, gdy już dojdę do pałacu? - zalałam ją falą pytań, choć sama nie lubiłam jak ktoś to robi. Tym kimś konkretnie był Sam.
- Wystarczy, że użyjesz zaklęcia niewidzialności, a jeśli odpowiednio się skupisz, Sam też stanie się niewidzialny. - Chwila, chwila, co ona powiedziała? Sam?
- Ale jak to? Przecież nie mogę ze sobą zabrać Sama! Mogę go narazić na... na śmierć! On ze mną nie pójdzie - buntowałam się. Jessie pozostawała jednak nie wzruszona.
- Sam jest dla ciebie czymś w rodzaju tarczy. Jest chroniony, przed działaniem większości zaklęć - wyjaśniła. Jakoś nie byłam zdziwiona. Już wcześniej wiedziałam, że spotkanie Sama, nie było przypadkiem.
- Większości? Co masz na myśli? Przed którym zaklęciem nie zdoła się obronić? - To było bardzo ważne. Jessie jakby trochę posmutniała. - Przed zaklęciem uśmiercającym, tak?
- Nie, przed tym jest chroniony, co jest niezwykłe, ale nie poradzi sobie, gdy ktoś rzuci na niego zaklęcie Daca Brava. - Chwilę mi zajęło, nim przypomniałam sobie jakie to zaklęcie. Przeraziłam się.
- To straszne - szepnęłam.
- Sam jest silny. Poradzi sobie, mam taką nadzieję - pocieszała mnie. Miałam nadzieję, że ma rację.
- Odpowiedz na pozostałe pytania - poprosiłam. Jessie przytaknęła.
- Więc, nie jestem pewna, czy Amon o tobie wie, ale lepiej będzie, jeśli nie będziesz zbytnio chwalić się swoim znamieniem - mówiła.
- Dlaczego?
- Po nim cię rozpozna. Czarownice z rodu Dream mają bardzo oryginalne znamiona - to powiedziawszy podciągnęła rękaw swojej koszuli, a moim oczom ukazało się znamię, które było identyczne jak moje.
- Rozumiem - odparłam. Jessie opuściła rękaw.
- Cóż, myślę, że domyślasz się, co masz zrobić, gdy znajdziesz się już w pałacu - mruknęła. Oczywiście, że wiedziałam.
- Mam go zabić, czy tak? - spytałam choć wiedziałam jaką odpowiedź usłyszę.
- Tak. - Od dziś nienawidzę słowa 'tak'.
- Nie wiem czy dam radę - szepnęłam. Jessie uśmiechnęła się do mnie.
- Wierzę w ciebie. Jesteś silna i potężna. Ty jedyna możesz pokonać Amona. Musisz to zrobić, inaczej wkrótce wszyscy zginiecie. - Ależ ona mnie pocieszyła. Westchnęłam.
- Czyli mam rozumieć, że losy tej marnej resztki świata należą do mnie? Do osiemnastolatki, która przed chwilą znalazła różdżkę? - Śmiałam się sama z siebie. Jessie zaśmiała się i przytaknęła. A potem zniknęła.
Cudownie.
Weszłam do domu ze spuszczoną głową. Ja miałabym kogoś zabić? Przerażało mnie to. Mogłam się z kogoś śmiać, może umiałam poniżyć, ale zabić? To coś... Strasznego...
Musiałam iść do Sama. On pomoże mi odreagować tę całą chorą sytuację. Gdy weszłam do pokoju, Sam leżał na moim łóżku z zamkniętymi oczami, ale wiedziałam, że nie spał. Kiedy usiadłam na łóżku Sam otworzył oczy.
- Przyznaj się - zaczął przesłuchanie. - Znów miałaś wizję.
- Tak - przyznałam. Nie powiedziałam jednak nic więcej. Na szczęście Sam zrozumiał, że nie mam ochoty rozmawiać o tym, co się przed chwilą stało. Położyłam się obok niego, a on objął mnie ramieniem. Od razu poczułam się lepiej. Sam na prawdę był moją tarczą. Mimo wszystko jednak, musiałam się postarać, by nic mu się nie stało. Potrzebowałam go. Bardziej niż kogokolwiek innego.
________________________________
Mam nadzieję, że doceniacie to, że staram się wtrącić choć odrobinę poczucia humoru na tego bloga, choć temat przewodni nie jest ani trochę zabawny xD
KOMENTUJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE I CZYTAJCIE DALEJ <3
Kochani jesteście - mam już ponad 800 wejść *-*
Daj następny rozdział, uwielbiam twojego bloga <3333
OdpowiedzUsuńboooski ^.^
OdpowiedzUsuńwstawiaj nowego :*
Od razu wiedziałam że to Amon zabił Jessie
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział. Zapraszam do mnie: http://76gi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://igrzyskasmierciii.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga.
Nie samowite boskie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://niechloszawszewamsprzyja.blogspot.com/
Brawo Madzia, jestem z Ciebie dumna. ! :*
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 no i zapraszam do mnie :) http://piatek-trzynasty.blogspot.com/ http://kto-jest-wrogiem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń