ROZDZIAŁ 7
Nie wiem czy to co mi się śniło było magiczne. Dla mnie było. Nie chodziło w tym śnie o magię, której miałam już serdecznie dość, choć nawet nie wiedziałam czy mam z nią coś wspólnego. Ten sen był tym czego nie chciałam na jawie. Było w nim to czego brakowało tu, u 'Zapominajek'.
Po raz pierwszy ujrzałam trawę. Biegłam po łące w białej sukience, a może koszuli nocnej, nie bardzo mnie to interesowało. Byłam szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Włosy powiewały mi na wietrze, a uśmiech gościł na ustach. Gdy już myślałam, że lepiej być nie może, po drugiej stronie pojawił się Sam. Pobiegłam przed siebie, by po chwili znaleźć się w jego ramionach. Sam chwycił mnie mocno, podniósł do góry i zaczął kręcić się wkoło. Chwyciłam jego szyję i śmiałam mu się w twarz, ale przyjaźnie. Gdy mnie puścił, oboje padliśmy na trawę. To już chyba był taki nasz znak rozpoznawczy. Upadanie we dwoje.
Leżeliśmy na trawie wpatrując się w siebie. Dziwiło mnie tylko to, że nie czułam żadnego skrępowania, które było widoczne w prawdziwym świecie. Sam wstał i podał mi rękę. Również podniosłam się i stanęłam niebezpiecznie blisko niego. Zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy. Gdyby to była prawda, pewnie odsunęłabym się i przeprosiła, ale we śnie mogłam robić najbardziej zakazane rzeczy. Sam nachylił się w moją stronę i pocałował mnie. Mimo, że nie był to prawdziwy pocałunek poczułam go na całym ciele. Spałam tak głęboko, że niemal czułam wargi Sama dotykające moich z niesamowitą zażyłością.
I wtedy niestety się obudziłam. To dziwne, że z tak realnego snu obudziłam się tak spokojnie. Mrugnęłam kilka razy, aż w końcu poczułam zimno. Nie byłam niczym przykryta. Jedyne ciepło dla mnie stanowił Sam. Podeszłam do kufra z ubraniami i wyjęłam mój najgrubszy sweter. Powinnam przestać wymieniać płaszcze i kurtki, bo gdy przyjdzie zima, nie będę miała w co się ubrać, na taki ziąb.
Ewidentnie zbliżała się zima. Dla bogaczy czas radości w oczekiwaniu na święta narodzenia króla Amona. Tak, nie przesłyszeliście się. Król Amon usunął Święta Bożego Narodzenia z kalendarza. Uważał, że nie należy świętować narodzin kogoś, przez kogo musimy żyć w ten sposób. Było to dla mnie absurdem. Król w dzień swoich urodzin otrzymywał od bogaczy rozmaite prezenty, a to który spodobał mu się najbardziej, ogłaszał następnego dnia. Osoba która wręczyła mu ten prezent zostaje nagrodzona. Czym, tego nie wiem. Nigdy nie było mnie tam, przy placu egzekucyjnym. Zresztą zaledwie kilka osób z 'Zapominajek' widziało króla. Nie wiem nawet, czy to wszystko jest prawdą. Wiedziałam tylko o świętowaniu urodzin króla, reszta to tylko plotki, ale mimo wszystko bardzo wiarygodne.
Chciałam skupić się na czytaniu zaklęć. Chciałam dowiedzieć się skąd wziąć różdżkę i jak odnaleźć w sobie moc. Co oznaczał piorun? Ile istnieje zaklęć? Kim jestem? Dlaczego urodziłam się kobietą w mojej rodzinie? Bardzo denerwowało mnie to, że nie mogłam się na tym skupić, bo po głowie chodził mi ten głupi sen.
Chociaż może nie taki głupi. Może to coś znaczyło? Że być może... Coś czuję do Sama? Ale przecież to niemożliwe! Nie chciałam tego. Powinnam się skupić na przeszłości mojej rodziny i na tym kim jestem.
Sam był przyszłością, tylko nie wiedziałam jeszcze jaką rolę odegra w mojej.
Poszłam do kuchni. Musiałam się czymś zająć. Mimo, że mieliśmy świeże jedzenie, musieliśmy je zagospodarować. Zrobiłam to sprawnie, dzieląc zapasy na odpowiednie porcje. Jeśli będziemy jeść tyle ile wyznaczyłam, to myślę, że wystarczy nam tego na jakieś dwa tygodnie. Chyba, że będzie nam dopisywał apetyt, wtedy na tydzień z haczykiem.
Wzięłam do ręki tę książkę z zaklęciami. Nadal nie byłam w stanie przeczytać tych wyrazów. Sam nauczył mnie tylko dwóch. W dalszej nauce też będzie musiał mi pomóc. Wzdrygnęłam się na myśl, że Sam będzie tak blisko mnie.
Moje znamię znów dało o sobie znać. Tym razem ból nie był stopniowy tak jak wcześniej, tylko od razu ścięło mnie z nóg. Upadłam na ziemię twarzą w dół. Gdy podniosłam lekko głowę zobaczyłam coś w rodzaju projekcji. Ale teraz nie działo się to w mojej głowie, tylko na zewnątrz. Projektorem było moje znamię. Wydobywało się z niego światło padające na wprost. Przyglądałam się gazecie. Tej samej którą znalazłam na strychu, tyle że ona była podarta, a ta którą oglądałam była cała. Zaczęłam czytać artykuł.
Pisano, że Jessie Dream jest kobietą z rodziny czarodziejów, a historia tej rodziny jest niezwykła. Co kilkaset lat, w rodzinie Dream, rodzi się kobieta. Jest to niezwykłe wydarzenie, ponieważ nie rodzi się ona przypadkiem. Z tej rodziny wywodzą się najpotężniejsze czarownice, jednak ich pełna moc objawia się dopiero po osiemnastych urodzinach. Kobiety te rodzą się tylko, gdy pojawia się zło, albo niebezpieczeństwo.
Wtedy wizja zniknęła, a ja przeturlałam się na drugi koniec pokoju.
Dowiedziałam się dużo więcej niż chciałam. Miałam przynajmniej pewność, że już trochę wiem o swojej rodzinie, a przy okazji o sobie. Potwierdziło się, że jestem czarownicą, tylko, że... Ja tego nie czułam. Nie czułam żadnej mocy, czy czegoś co we mnie się zmieniło, no... może poza znamieniem świecącym czerwienią.
Skoro tyle już wiedziałam, nie mogłam się poddać w poszukiwaniach. No tak... Wiedziałam dużo, ale najważniejsze pytania ciągle pozostawały bez odpowiedzi.
Jak mam nauczyć się zaklęć? Czy jest ktoś kto może mi pomóc, albo ktoś kto ma mnie chronić? Gdzie mam znaleźć swoją różdżkę? Co oznacza znamię? I najważniejsze... Czym jest to zło lub niebezpieczeństwo, przez które pojawiłam się na świecie?
Wtedy dopiero zobaczyłam Sama który stał w drzwiach oparty o ramę. Wyglądał na bardzo pewnego siebie. Widocznie dobrze spał.
- Dobrze... Więc teraz wyjaśnij mi co widziałaś - powiedział.
__________________
Dzięki wielkie za tyle wyświetleń! Dalej proszę o komentarze i udostępnianie! Jesteście wielcy <3
Rozdział ŚWIETNY!!! <3 Jak wszystkie ;D Pisz daleej nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału *-*
OdpowiedzUsuńCudne cudne cudne cudne <3 nie wiem co mam jeszcze powiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńJesteś mistrzem Magie <3 <3
OdpowiedzUsuń