ROZDZIAŁ 6
Przez resztę drogi Sam nie odezwał się do mnie ani słowem. Zrobiliśmy zakupy, a on ciągle się nie odzywał. Drażniło mnie to. Zwykle to on gadał najwięcej, a teraz? Wiem, że to co powiedziałam, mogło trochę nim wstrząsnąć, ale to nie był powód, żeby ze mną nie rozmawiać. Po za tym, to jeszcze nie było pewne. Chociaż chyba tylko to sobie wmawiałam.
Sam otworzył mi drzwi i puścił mnie przodem. Wzrok miał utkwiony w podłodze. Usiadłam na krześle w kuchni, a on na materacu w naszym pokoju. Przyglądałam się mu kilka minut, ale w końcu miałam dość. Nie chciałam się z nikim kłócić, a już zwłaszcza nie z Samem. Nie wiem, co zrobić, ale muszę się z nim pogodzić. Energicznie wstałam z krzesła, które skrzypnęło szurając o podłogę. Wpadłam do pokoju ciągle patrząc na Sama. Potem najdelikatniej jak mogłam usiadłam na skraju łóżka i ciągle się mu przyglądałam.
- Długo jeszcze nie będziemy ze sobą rozmawiać? - spytałam. Sam ani drgnął. Patrzył w podłogę opierając łokcie o kolana.
- Słuchaj wiem, że to co powiedziałam, mogło dla ciebie być szokiem, ale to nawet nie jest jeszcze pewne. To tylko przypuszczenia - odparłam, nie do końca przekonana czy mi uwierzy. Sam spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam wściekłość, ale zaraz potem jej miejsce zastąpił smutek, niestety tylko na chwilę. Znów powróciła wściekłość.
- Mogło dla mnie być szokiem? Przypuszczenia? - warknął. Przestraszyłam się trochę. Nigdy nie mówił do mnie w ten sposób. Na większość sytuacji reagował śmiechem, nawet w najbardziej absurdalnych momentach.
- Sam ja...
- Nawet nie próbuj się tłumaczyć - przerwał mi. - Wszystkiego dowiaduję się na ostatnią chwilę! Najpierw znamię, które wyrządza ci krzywdę, a potem jakieś wizje i jeszcze do tego mówisz mi, że możesz być czarownicą! - krzyczał. Chciałam położyć mu rękę na ramieniu, jednak odtrącił ją. Nigdy tego nie zrobił. Chyba to na prawdę było dla niego za dużo. Ochh... Co ja mówię? To był dla niego szok!
- Nie wiem co powiedzieć...
- Ja wiem. Skoro już jestem wmieszany w to bagno, to pomogę ci znaleźć coś, co pomoże wyjaśnić, tą całą absurdalną sytuację! - powiedział z mniejszym gniewem, ale nadal wyczuwalnym. Przez chwilę mierzył mnie spojrzeniem, a potem znów wlepił wzrok w ziemię. Było mi przykro. Nie chciałam doprowadzić do takiej sytuacji. Nie chciałam, żeby Sam kiedykolwiek był przeze mnie smutny.
- Sam, nie dzisiaj - szepnęłam. - Jest już wieczór, a my cały dzień byliśmy na nogach. Mamy zapasy na tydzień, dwa, a jeśli je dobrze zagospodarujemy to może nawet i na trzy. Jutro się wszystkim zajmiemy, poszukamy jakiś informacji, ale na razie chodźmy spać.
- Dobrze, ale najpierw powiedz, co dokładnie widziałaś - zażądał, bo nie dało się tego nazwać prośbą. Przytaknęłam. Jeśli to miało go uspokoić, to oczywiście.
- Zobaczyłam, coś jakby wojnę. Po jednej stronie były kobiety po drugiej mężczyźni. Widziałam wszystko oczami Jessie, mojej prababci. Wszyscy umieli czarować. Jessie wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęcie w stronę mężczyzny który nawet nie mrugnął, a już był w powietrzu. Gdy był kilka metrów nad ziemią runął w dół. To wszystko trwało trzy może cztery sekundy. Potem Jessie uśmiechnęła się, bo widziała, że czarownice wygrywają. Po chwili jakiś czarodziej rzucił zaklęcie na Jessie, a ona padła martwa. Tylko, że ten mężczyzna wyglądał mi jakoś znajomo - mówiłam.
- Wiesz, kto to? - spytał Sam. Pokręciłam głową. Jakby rozpoznałam twarz, ale nie wiedziałam z kim mi się kojarzy.
- Nie, ale wiem, że już go kiedyś widziałam - odpowiedziałam. Sam przytaknął.
- Pamiętasz może jakie zaklęcia rzucili? - Zdziwiłam się, że o to zapytał.
- Emm... Pierwsze brzmiało jak... Malkinoso? Mulkinaso?
- Muklinoso? - Gdy to powiedział zdziwiłam się jeszcze bardziej.
- Skąd wiesz?
- Ta księga zaklęć którą studiowałaś do późna... Przeczytałem kilka rzeczy - przyznał. Dwie rzeczy mnie zdziwiły. Pierwsza, od kiedy Sam umie czytać? Druga, czemu przeglądał te książki? - A to drugie zaklęcie? - przerwał moje rozmyślania.
- Yyy... Cóż, wnioskując po skutkach, było to zaklęcie uśmiercające...
- Daverra Scortum? - Dobrze, że Sam miał taką świetną pamięć. Przytaknęłam.
- Może to jednak ty umiesz czarować, a nie ja - powiedziałam niby żartem. Sam uśmiechnął się. Nareszcie.
- Wątpię. To, że mam dobrą pamięć, nie czyni ze mnie czarodzieja - odparł. Zaśmiałam się.
- Może i tak - szepnęłam i położyłam się. Sam uczynił to samo. Zamknęłam oczy. Czułam, że szybko nie usnę. Kilka minut leżeliśmy w ciszy.
- Dziwny ten świat - westchnął Sam. Uśmiechnęłam się.
- Tu się zgodzę - mruknęłam.
Źle mi się spało. Co chwilę kręciłam się w tę i spowrotem. Spojrzałam na Sama. Miał otwarte oczy i wgapiał się w sufit. Co w nim było takiego interesującego? Nie wiem czy myślałam o suficie, czy Samie. Usiadłam na łóżku. Sam ciągle patrzył w sufit, a ja na niego. Położyłam się obok niego na materacu. Czułam, że Sam się uśmiecha. Objął mnie ramieniem i delikatnie oparł swoją brodę na czubku mojej głowy. Teraz było mi wygodnie.
- Dobranoc - odparłam.
- Niech ci się przyśni coś magicznego - szepnął Sam.
______________________________
Za chwilę dodam kolejny rozdział, który jest jednym z moich ulubionych :D Mam nadzieję, że i ten i następny rozdział się wam podobają! Jestem trochę rozdygotana, bo niedawno wróciłam z kina. Byłam oczywiście na "W Pierścieniu Ognia"... Mogę śmiało powiedzieć, że to jeden z najlepszych, jak nie najlepszy film jaki widziałam...!
No to za chwilę kolejny rozdział! <3
Co do filmu, zgadzam się w zupełności <3 <3 <3 a rozdział booooski <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń