ROZDZIAŁ 9
Sam spojrzał na mnie jak na wariatkę, która właśnie uciekła z psychiatryka. Szeroko otworzył oczy, a jego twarz wyglądała tak jakby mówił "ŻE CO?!".
- Że co? - Zgadłam. Kompletnie nie chciało mi się tego tłumaczyć. Co miałam powiedzieć? "Sam pocałuj mnie, bo miałam sen który prawdopodobnie był podpowiedzią. O! A tak przy okazji, dowiedziałam się, że jestem w tobie zakochana!", to chyba żart.
- Wyjaśnię ci wszystko - oczywiście pominę kilka rzeczy - ale najpierw mnie pocałuj - zażądałam. Sam przez chwilę się wahał, ale potem powoli zaczął się do mnie przysuwać. Gdy to robił, uświadomiłam sobie, że nie chcę, żeby zrobił to tylko dlatego, by otworzyć szkatułkę. Chciałam tego. Bardzo.
W końcu poczułam jego usta na moich. Były takie delikatne. Wiedziałam, że Sam nie wie co ma robić. Ja zresztą też, ale nasze usta prowadziły się same. Z wręcz ślimaczego pocałunku, rozpętała się prawdziwa burza. Nie musieliśmy tego robić tak długo, ale bylibyśmy głupcami, gdybyśmy przerwali. Nie wiedzieć kiedy, pchnęłam Sama na materac. Jego ręce krążyły wokół mojej talii. Gdy chwyciłam go za włosy by mieć go bliżej, ten odepchnął mnie. Nie brutalnie. Delikatnie, ale dał mi do zrozumienia, że ma dość. Byłam wściekła. Dlaczego przerwał? Jemu nie było dobrze? Miałam ochotę go uderzyć, ale czym prędzej odepchnęłam od siebie te myśl. Nie mogłabym go skrzywdzić, a przynajmniej nie świadomie. Jak w ogóle mogłam o czymś takim pomyśleć?
- Dlaczego? - spytałam cicho. Sam oddychał ciężko. Przejechał dłonią po swoich włosach, a potem spojrzał na mnie. Wyglądał na szczęśliwego. Ten chłopak mnie kiedyś doprowadzi do szaleństwa.
- To chyba ja powinienem spytać, dlaczego? - Miał racje. Uczucia później. Teraz najważniejsza była szkatułka. Właśnie! Szybko zerwałam się z materaca i pobiegłam do stołu w kuchni. Gdy zobaczyłam otwartą szkatułkę, miałam ochotę skakać ze szczęścia.
- Sam! Sam! Chodź tu szybko - krzyczałam. W przeciągu kilku sekund znalazł się przy mnie Sam. Uśmiechnął się na widok szkatułki. Po chwili jednak zmarszczył brwi.
- Co jest w środku? - zapytał. Fakt, coś tam było. Otworzyłam szkatułkę szerzej i zdębiałam. W środku leżał kawałek drewna. Ochh, co ja bredzę? Przecież to moja różdżka! Zaraz? Skąd wiem, że moja? Tak mi się wyrwało...
Wzięłam ją do ręki. Przez chwilę nic się nie działo, ale kilka sekund później, przez moje ciało przeszedł prąd. Nie poraził mnie. Było to przyjemne uczucie. Wtedy dopiero poczułam w sobie magię. Poczułam, że mogę wszystko.
Otrząsnęłam się. Miałam służyć dobru, więc nie mogłam dać się omotać mocy którą posiadam, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Przypomniało mi się to zaklęcie. To które działało jak latarka.
- Etto! - krzyknęłam, a moja różdżka zajaśniała ciepłym żółto-pomarańczowym światłem. Otworzyłam oczy ze zdumienia. Spojrzałam na Sama. Już nie wyglądał na przerażonego. Wyglądał na szczęśliwego. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Sam wyglądał tak, jak przed chwilą, gdy przerwał pocałunek.
- A więc... Na prawdę jesteś czarownicą. - Ewidentnie stwierdził. Przytaknęłam. Musiałam nauczyć się zaklęć. Nie było pośpiechu, ale musiałam zacząć się uczyć. Sam zabrał mi różdżkę z ręki.
- Hej! - warknęłam. Byłam zaskoczona tym jak to powiedziałam. Jestem czarownicą od pięciu minut i już daję się opętać mocy. Sam spojrzał na mnie zatroskany.
- Avri...? - mruknął.
- Przepraszam - powiedziałam. To były szczere przeprosiny. Nie powinnam tak reagować, w końcu Sam jest po mojej stronie. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju. Słyszałam jak Sam idzie za mną. Wiedziałam, że będzie chciał wyjaśnień. Kiedy usiadłam na łóżku spodziewałam się, że Sam usiądzie naprzeciwko mnie, jak zwykle. On jednak usiadł na brzegu łóżka i przypatrywał mi się. To milczenie było gorsze niż cokolwiek innego. Nie miałam jednak zamiaru odzywać się pierwsza.
- O co chodziło z tym pocałunkiem? - spytał w końcu. Westchnęłam. Czyli miałam się teraz tłumaczyć? Kiedy rozmawiałam z Samem, czułam się czasem jak na przesłuchaniu. Spojrzałam na niego.
- Miałam sen i... - nie miałam pojęcia jak dobrać słowa. - No bo... Ten sen, to była jakby podpowiedź i... wywnioskowałam, że gdy się pocałujemy to... szkatułka się otworzy, bo... - za dużo powiedziałam. Zdecydowanie za dużo. On nie może się dowiedzieć, co do niego czuję. Sama chcę o tym zapomnieć.
- Bo co? - dopytywał się. Westchnęłam.
- Na prawdę muszę ci się aż tak tłumaczyć? Najważniejsze, że szkatułka jest otwarta - oznajmiłam, chociaż sama siebie nie przekonałam. Jak widać Sam puścił to mimo uszu.
- Tak... - szepnął. Nienawidziłam kiedy był smutny, albo chociaż przygnębiony. Co mogłam powiedzieć? Miałam jedno pytanie, ale kręciło się ono w okolicach mojego snu. No cóż... I tak chciałam poznać odpowiedź.
- Sam? - zaczęłam. Spojrzał na mnie. - Dlaczego... Dlaczego przerwałeś? - zapytałam. Czułam jak się czerwienię. Musiałam być taka nieśmiała w 'tych' sprawach? Sam zaśmiał się. Na szczęście.
- Możesz mi wierzyć, że niechętnie przerwałem, ale... No nie wiem... Myślałem, że robisz to tylko z przymusu - wyjaśnił. Teraz już wszystko wiedziałam i zrozumiałam go.
- Rozumiem.
- Zrobiłaś to, bo musiałaś? - spytał. Zacisnęłam oczy. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Niech to szlag! Po co ja w ogóle poruszałam ten temat! Byłam na siebie zła.
- Zrobię nam śniadanie - powiedziałam i czym prędzej wyszłam z pokoju. Czułam na sobie zawiedzione spojrzenie Sama. To co się stało nie jest normalne. Wolałam pokonywać największe zło niż mówić o uczuciach. Oparłam się o blat kuchenny. Czemu dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, ile Sam dla mnie znaczy? Widziałam kątem oka, że wciąż siedzi w pokoju, ale nie patrzy na mnie. Spuściłam głowę, a z mojego oka poleciała łza.
Cudo, cudo, cudo, cudo, cudo, cudo, cudo <3 no i jeszcze cudo! Aaa... zapraszam do mnie ;) http://kto-jest-wrogiem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdodaj następny pliissss <3333
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj już następny rozdział! zapraszam na mojego bloga, ale od razu mówię, że jest o wiele gorszy od twojego... :D http://76gi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBoshe... Ale booooski!!! <3
OdpowiedzUsuń