środa, 7 maja 2014

Co mnie męczy, co mnie cieszy.

Cóż kochani... Powiem tyle ile sama uważam, że wypada powiedzieć.

Weny brak!

Pomysł - jest. Koncepcja - jest. Nawet zakończenie! - jest.
Tylko co mi z tego, skoro nie umiem tego ubrać w słowa, które dla każdego będą zrozumiałe, przejrzyste i w pewnym stopniu poruszające.

Pierwsze rozdziały mogą sobie takie być, ale później to niedopuszczalne.

Trochę mi z tego powodu smutno i źle, ale wiem, że w wakacje na pewno wrócę do formy. Ale do nich jeszcze trochę czasu.

Jedyna rzecz, a właściwie osoba, która pozwala mi się mentalnie ogarnąć to muzyk, którego cenię nade wszystko.

You know. Dawid Podsiadło.



Byłam na dwóch koncertach i jestem OGROMNIE !H.a.p.p.y! Jego energia na scenie sama wciska uśmiech na usta, a JEGO uśmiech i szczerość jest jak miód na duszę.
Cóż, a głos ma niesamowity, rzadko spotykany, CUDOWNY! Płyta jest tak piękna, że miejscami (czyli często) chcę się płakać ze wzruszenia.

Chyba tyle.

Chciałam tylko powiedzieć co mi leży na duszy. Jak chcecie, to napiszcie w komentarzach, jeśli macie jakąś sprawę. Zawsze fajnie tak się zwierzyć!

Ważne, że mamy ludzi, których kochamy i którzy kochają nas, prawda?
Bo przecież cóż w tym świecie jest ważniejszego niż kropla miłości :)

~Zaczytana Madzia :)