niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 21

     ROZDZIAŁ 21

     Kiedy wieczorem położyłam się spać, myślałam o tym co powiedział Peter. Bardzo byłam ciekawa ile jeszcze istnieje zaklęć i kiedy będę mogła przejść na wyższy poziom. Czemu Jessie wysłała mnie do Amona tak wcześnie? Gdybym poczekała i nauczyła się kolejnych zaklęć, miałabym większą szansę go pokonać. Ehh... Dziwny ten świat.

     Próbowałam zasnąć. Jednak nie mogłam. W mojej głowie kłębiło się za dużo myśli. Kto by pomyślał, że to wszystko zaczęło się niecałe dwa tygodnie temu!

     Tyle pytań. Minimum odpowiedzi.

     Trochę bałam się zasnąć. Co jeśli znów przyśni mi się jakiś koszmar, horror? Otrząsnęłam się. Dziura w sercu Sama znów pojawiła mi się przed oczami.

     Zasnęłam około północy, trochę przerażona. Trzymałam jednak Sama za rękę. To dodawało mi otuchy i nadziei.

     Śniły mi się opowieści mojego ojca. O biegających po łące zwierzętach, roślinach i rozbawionych ludziach. Szłam brzegiem rzeki, która uderzała przeźroczystością. Chlapałam wodą na wszystkie strony. Zobaczyłam uciekającą sarnę, po drugiej stronie rzeki.

     Upadłam na trawę. Zamknęłam oczy i położyłam ręce pod głową. Słońce muskało moje policzki, a wiatr poruszał moją sukienką. Bose stopy wysychały na słońcu, a w powietrzu było czuć zapach kwitnących kwiatów. Westchnęłam. To był prawdziwy raj.

     Nagle coś przykryło mi słońce. Na moją twarz padł cień. Otworzyłam jedno oko, potem drugie. Nade mną stała jakaś postać. Chłopak. Brunet o jasnych oczach i delikatnie opalonej cerze.

     - Sam - szepnęłam. On uśmiechnął się do mnie i usiadł. Wpatrywał się w moje oczy. Czułam, że się rumienię. Sam dotknął ręką mojego policzka. Jego dotyk był tak delikatny i przyjemny, że musiałam zamknąć oczy. Po chwili poczułam jak jego usta napierają na moje. Nie zastanawiałam się, po prostu oddałam pocałunek. Jego usta były miękkie i delikatne. Napierał na mnie z coraz większą siłą, a ja coraz bardziej pragnęłam większych wrażeń. Zaczęłam dyszeć mu w twarz, a jego usta zsunęły się na moją szyję. Kiedy musnął moje ucho, wręcz jęknęłam. Gdy dotknął mojej łydki, poczułam w środku żywy ogień. Próbował przejąć nade mną kontrolę. Wiem, że nie będę w stanie długo się bronić.

     W tamtej chwili, obudziłam się. Powoli otworzyłam oczy z których leciały łzy. Nie wiem czemu płakałam. To było silniejsze ode mnie. Otarłam łzy i zobaczyłam, że Sam nie śpi.

     - Czemu płaczesz? - spytał. Mocno ścisnęłam jego rękę. - Miałaś zły sen?

     Cicho się zaśmiałam. Zły?

     - Nie. - stanowczo zaprzeczyłam. - To był... Dobry sen. Cudowny sen - ciągnęłam. Sam zmarszczył brwi i dotknął mojego policzka.

     - W takim razie nie rozumiem - szepnął. Zaśmiałam się, ale gorzko.

     Przybliżyłam się do Sama i zaczęłam go całować. Bardzo chciałam, żeby stało się to co we śnie. Sam bronił się, ale niezbyt długo. Całował mnie mocno, tak jakby był głodny moich ust. Złapał mnie w talii i przysunął do siebie. Złapałam go za włosy. Byłam pewna, że wszystko się uda. Sam błądził rękoma po moich plecach, talii, klatce piersiowej. Ja napierałam na niego ustami i całym ciałem. Gdy już byłam pewna, że wszystko się uda, Sam odsunął się ode mnie i pokręcił głową. Chciałam się do niego zbliżyć i znów go pocałować, ale Sam dotknął mojej klatki piersiowej i dał mi do zrozumienia, że... Nie chce.

     Miałam wtedy wrażenie, że... Sam mnie już nie chce. Że go nie obchodzę. Że nie pragnie mnie tak bardzo jak ja jego. Zrobiłam wściekłą minę i szybko wstałam z łóżka. Usiadłam w kącie namiotu i przeklinałam w duchu. Na cały świat, ale głównie na Sama.




     Przez kilka minut siedziałam w kącie sama i czułam, że zaraz się rozpłaczę. Sam podszedł do mnie ze skruszoną miną. To na mnie nie działało. Byłam wściekła.

     - Avri... - szepnął i chwycił moją dłoń. Wyrwałam się. W tamtej chwili nie miałam ochoty na jego dotyk. Mógł o tym pomyśleć dziesięć minut temu.

     - Zostaw mnie w spokoju. - Niemal niedosłyszalnie mruknęłam. Kątem oka widziałam twarz Sama. Miał dziwną minę i rozczochrane włosy.

     - Ja... Po prostu myślałem o konsekwencjach - tłumaczył. Prychnęłam. Kiedyś już to słyszałam.

     - Mam gdzieś, konsekwencje! - warknęłam. - Po tym co teraz zrobiłeś ja... - Nie umiałam dokończyć zdania.

     - Avri... Ja... - jąkał się. - Emm...

     - Powiedz coś do cholery! Robię sobie nadzieję, a ty mnie odpychasz! - Teraz wręcz krzyczałam. Sam chwycił moją twarz w dłonie.

     - Kocham cię. Kocham cię od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem. Ale... Nie możemy zaczekać, aż to wszystko się skończy?

     Gdy powiedział, że mnie kocha, poczułam przyjemne ciepło w środku. Jednak druga część jego wypowiedzi, zgasiła to ciepło.

     - Nie. Nie możemy - odpowiedziałam zdecydowanie. - Wiesz, gdy tak mnie odpychasz... Mam wrażenie, że... - Nie umiałam powiedzieć więcej. No bo niby co mogłabym dodać? Mam wrażenie, że w ogóle cię nie pociągam? Brzmiało to jak bardzo głupie babskie gadanie, o które nigdy bym siebie nie podejrzewała. Wtedy jednak się nad tym nie zastanawiałam.

     - Słuchaj... To nie jest tak, że ja przerywam, od tak sobie. - Zaczął Sam. Westchnął. - Avri, bardzo cię pragnę, ale... Już ci mówiłem... Nie chcę wydać dziecka, na taki świat. - Dodał. W jego oczach widziałam tak wielką skruchę, że... Gdybym mu nie uwierzyła, to chyba nie miałabym serca. Powiedział to, co tak bardzo chciałam usłyszeć. To, że mnie pragnął. Nic więcej w takiej chwili się nie liczyło.

     - Zrozum, że z czasem pocałunki, nie ważne jak namiętne... Nie wystarczą - powiedziałam, niemalże poetycko. Sam miał na twarzy wymalowane poczucie winy, ale mimo wszystko się uśmiechał. Delikatnie dotknął mojego policzka. Bardzo naciągana była nasza rozmowa. Jednak ja zawsze mogłam zrzucic winę na kobiece hormony.

     - Wiem Avri... I czuję, że to już się dzieję - szepnął, ale na tyle głośno, żebym usłyszała wszystkie emocje. Nie wiedziałam, czy mam jeszcze coś dodać. Chyba nie musiałam. Wstałam z ziemi i poszłam w stronę łóżka. Chwilę później Sam do mnie dołączył. Patrzyliśmy sobie w oczy. Poczułam się jak tego pamiętnego dnia, gdy po raz pierwszy w nie spojrzałam. Zawsze będą mnie fascynować.

     Mimo, że zaraz miało wzejść słońce, usnęłam. Chciałam uciec do tej cudownej krainy snu, gdzie nie znano słowa 'konsekwencje'. Tam mogło zdarzyć się wszystko. Rzeczy najbardziej zakazane i te najbardziej przerażające.

     _____________________________

     Wybaczcie, że rozdział znów odrobinkę monotonny, ale bardzo chcę się skupić na relacjach Sama i Avri, bo ich romans jest dla mnie bardzo istotny.
     Serdecznie dziękuję za komentarze i proszę o kolejne. I z wielką przyjemnością informuję, że zbliżamy się do 3000 wyświetleń! To na prawdę niesamowite! Z całego serca wam dziękuję.

     "Niech los zawsze wam sprzyja!"

6 komentarzy:

  1. Nie jest monotonny, jest świetny ;) Jak będziesz miała czas, to zajrzyj na moje blogi :)
    http://kto-jest-wrogiem.blogspot.com/
    http://piatek-trzynasty.blogspot.com/
    Ja się muszę zawsze zareklamować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego tak późno?
    Cały tydzień czekałam na nowe rozdział :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki, pisałam chyba, że jadę w góry. Ale już jestem :) Następny rozdział normalnie w sobotę :3

      Usuń
  3. Rozdział jak zawsze świetny!
    Zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam :]
    http://dziewczyna-produkt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze ,to 21 rozdział ,a właściwie nic się nie dzieje ..Czekamy cały tydzień ,a nawet dłużej na rozdział ,z nadzieją na coś ciekawego .Jednak patrzymy tutaj jak pewna nastolatka jest zła na chłopaka bo nie chciał się z nią kochać .Piszesz ,że chcesz się skupić na relacjach pomiędzy Avri a Samem ,jednak kolejne rozdziały zaczynają coraz bardziej się przypominać .

    Przepraszam za taki heit ,ale ktoś musiał napisać prawde ...

    OdpowiedzUsuń